Pora na kolejne #Wymądrzenia! Tym razem bardzo osobiście. Jeżeli ktoś nie chce nie musi czytać.
*Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj się z lekarzem.*
Kochani, nadszedł ten moment, gdy niestety
chcę poruszyć tą kwestię. Faktycznie, kilka miesięcy temu moje dziennie menu
składało się z płatków śniadaniowych, miliona kanapek, tłustych kotletów,
owocowych jogurtów, jakiegoś owocu(od czasu do czasu) oraz hektolitrów kawy i
zielonej herbaty. Jednak przyszedł czas, że zaczęłam zwracać uwagę na to, co
jem, o czym wspominam, gdzie tylko się da. Powoli, małymi kroczkami wyrzucałam
z jadłospisu zbędne rzeczy typu biały chleb, masło… fast food wyeliminowałam
bez problemu, za to ze słodyczami mam problem do dnia dzisiejszego. Z czasem
zaczęło sprawiać mi to ogromną radochę. Niestety, w moim przypadku powiedzenie
,,wszystko, co dobre szybko się kończy” sprawdziło się.
Zaczęłam nastawiać budzik kilka minut
wcześniej żeby wykonać drobną gimnastykę, w spokoju napić się wody z cytryną,
przygotować sobie piękne śniadanie, a następnie je skonsumować. Później kilka minut poświęcałam na
zastanowienie się nad tym, co powinnam wziąć do szkoły żeby było okej i
wszystkie węglowodany i te inny sprawy się zgadzały. W porządku, posiłek
zaplanowany, godzina też. Ledwo wytrzymuję te trzy godziny do kolejnego
posiłku(w szkole jestem potwornie głodna), ale daję radę. Jem. I w głowie
wyliczam ile węgli, białka i tłuszczy spożyłam.
Wracam do domu. Nieważne, że
zaraz zemdleję z tego głodu. Ziemniaków i tłustego kotleta nie tknę, musi być
kasza jaglana albo gryczana, a do tego beztłuszczowa pierś z kurczaka. Mama
zdziwiona. Co? Nie mogę zjeść tłuszczu przed treningiem!
Obiad zjedzony, poobiedni
odpoczynek zaliczony, czas na trening. Ostry wycisk, ale to dla zdrowia. Po
treningu kolejny posiłek. Bez tłuszczu – tylko białko i węgle. A co na kolacje?
Tłuszczyk, ale ten zdrowy.
To wcale nie brzmi idealnie. Tak było, ale
przez kilka dni. Później zaczęłam wpadać w obsesję. Po powrocie ze szkoły
rzucałam plecak, bo musiałam zrobić trening, bo tak ułożyłam posiłki i koniec.
Dopiero po treningu i posiłku wracałam do świata żywych. Były dni, kiedy
wracałam zmęczona, ale to nie miało znaczenia – muszę poćwiczyć, bo tak!
Najgorsze jednak było idealne pilnowanie godzin posiłków oraz dziwne próby
samodzielnego gotowania. Przepraszam, zapomniałam o jednym – wpadki. Zdarzały
się grzeszki, ale to każdego dotyka. Nie umiałam sobie z nimi poradzić. Kiedyś
na osiemnastce u kolegi tak się najadłam, że rano zobaczyłam na wadze +3kg.
Byłam załamana i zaczęłam ćwiczyć. Na czczo. Najgorzej było poradzić sobie z
wyrzutami sumienia. Nie docierało do mnie, że to ,,puste kilogramy” z
niestrawionego pokarmu.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego,
że zaczęłam wpadać w obsesję. Zdrowe odżywianie sprawiło, że miałam piękną
cerę, włosy zaczęły mi szybciej rosnąć, powiem, że czułam się świetnie
fizycznie, ale co z tego, skoro zaczęła mi siadać psychika? Pewnie to dla was
dziwne, ale mi zdrowe odżywianie zaszkodziło. Bardzo.
Wiecie co zrobiłam? Powiedziałam o wszystkim Mamie.
Nie będę tutaj opowiadać, jak bardzo zrujnowałam sobie życie i zdrowie, ale Jej
opowiedziałam. Ze szczegółami. Oczywiście, była zdenerwowana, a potem jeszcze
doszły łzy, ale po jakiś 2 godzinach dyskusji doszłyśmy do porozumienia i
kazała mi za każdym razem mówić o swoich problemach.
Wierzę w to, że nie jestem jedyną osobą na
świecie, która doprowadziła do takiego stanu. Nie każdy chce o tym rozmawiać, a
ja postawiłam na rozmowę. Rozmowa przede wszystkim. Z byle kim. Nie chciałam
tego głębić w sobie, bo to jeszcze gorsze.
Takie skrajności nie są dobre! Ja nie mam żadnych problemów i trzymam się zasady ''Wszystko dla człowieka byleby z rozsądkiem'' i żyje się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
nutkaciszy.blogspot.com
truskawkowa-fiesta.blogspot.com
To wygląda jak ortoreksja. Ja ostatnio przesadzam z słodyczami ;/
OdpowiedzUsuńUmiar wskazany we wszystkim.
Skąd ja to znam...
OdpowiedzUsuńZnam to niestety :( podziwiam cię mimo wszystko i dzisiejszy wpis był bardzo ważny <3
OdpowiedzUsuńO tak, skąd ja to znam. Ostatnio trochę popuściłam i w sumie dobrze mi z tym. Słucham po prostu swojego organizmu. Co chce, a czego nie. Jeśli nie mam siły po ciężkim dniu ćwiczyć nie robię, jeśli mi się nudzi i zostaje czas, chętnie włączam program lub wychodzę na rolki lub rower. Grunt to zachować zdrowy rozsądek. Mam nadzieję, że u ciebie będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia :( Trzymam kciuki, wszystko się ułoży!
OdpowiedzUsuńMnie to na szczęście ominęło. Chociaż zdarzało się nie zrozumieć diety i nabawić kamicy nerkowej. Jednak od tego czasu wydaje się moje podejście do jedzenia jest zdrowe. Omijam więc wszelkie diety eliminacyjne, nie łączenia bo od tego można sfiksować. Bardzo dobrze, że o tym napisałaś i poruszyłaś tą ważną kwestię.
OdpowiedzUsuńJa tylko nie wiem kto wszystkim młodym wmówił,że zdrowo oznacza wykluczyć wszystko co niby niezdrowe. Zasadniczo powinno sie żyć tylko na wysokozminerslizowanej wodzie wedle niektórych pism i ekosalacie... Ale tak to jest gdy czerpiemy wiedze z pism,tv i Internetu zamiast z pewnych źródeł. A wielu dietetyków jest po prostu chorych ...Ogólnie dla mnie 90procent śniadaniów je niezdrowo ze względu na niepotrzebne eliminacje i ortozapędy lub inne obsesje ale cóż SAME sobie to robimy. To nie środowisko,to nie otoczenie reklam czy tv i pism-to po prostu próba bycia najmądrzejszym dietetykiem zamiast specjalisty,to czerpanie z pseudoźrodel zamiast fachowej literatury. I są skutki.
OdpowiedzUsuńZdrowo oznacza różnorodnie. Zdrowo oznacza podejście zdroworozsądkowe. Zdrowo oznacza czasami kotlet czasami kasze. Zdrowo oznacza tłuszcz. Zdrowo oznacza ze czasami nie zjem śniadania a zjem duży kawał ciasta lub dopiero obiad. Zdrowo to tez domowo. To dżem posłodzony cukrem,dobry bo maminy,to drożdżowe,to truskawki z ogródka i nie eko warzywa. Zdrowo to czasami,pizza o 23 a czasami marchewki z hummusem.
:) powodzenia w naprawdę zdrowym zdroworozsądkowym odżywianiu i życiu!
Olala - "...ale cóż SAME sobie to robimy. To nie środowisko,to nie otoczenie reklam czy tv i pism-to po prostu próba bycia najmądrzejszym dietetykiem zamiast specjalisty,to czerpanie z pseudoźrodel zamiast fachowej literatury. I są skutki...."
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, ile dziewczyn by się nabawiło ED, gdyby nie właśnie 'chore' środowisko i powszechna promocja 'chorych' wzorców *łącznie ze szkodliwą ekopropagandą*...
Wera, (jeśli mogę do Ciebie tak koleżeńsko ;]), wygadałaś się i to osobie, do której możesz, jak wnioskuję z Twojej wypowiedzi, mieć pełne zaufanie - i to grunt! Od teraz może być już tylko lepiej. Porzuć te wszystkie 'mądre' rady 'diet-speców' i zacznij słuchać swojego organizmu.
Poza tym jednym cytatem Olali powyżej, podpisuję się pod jej wypowiedzią :]
Pozdrawiam!
Jasne,ze środowisko ma na nas wpływ. Jednak to nasze wybory sprawiają,że lądujemy tam gdzie lądujemy:jedne z nadwaga i objadaniem sie,inne niedojadają a inne z ortozapędami.
UsuńJednak to my idziemy na skróty,zamiast z książek czerpiemy wiedze z internetow,zamiast z fachowych pism z gazet typu cosmo,zamiast poznać własną fizjologie wolimy własne teorie. To my nie mowimy nikomu(byc moze tu wkracza czynnik braku zaufania do rodzica czy emocji w wieku nastoletnim) lub znajdujemy podobnych sobie ludzi-podświadomie nie chcemy się zderzać z krytyką otoczenia czy dyskusją merytoryczna dot. żywienia.
Stoje na stanowisku ponoszenia konsekwencji swoich działań. Zawaliłam,zbieram sie z podłogi i działam by naprawić swoje błędy. Nie płacze nad rozlanym,mlekiem(chociaz kiedyś tak robiłam) ale je ścieram z podłogi i staram się wiecej nigdy nie wylać przyslowiowego mleka.
Bałabym sie,ze zwalając winę na mame,tatę,ciotkę stryjeczna,gazety,tv,Internetu,środowisko będę sie taplać w bagienku obsesji różnorakich,swoich błędów i nie wzięłabym sie do roboty by naprawić to co schrzaniłam. Tylko czekałabym na cud i wykorzystywałabym energie do obwiniania ludzi a nie walki o szeroko pojęte zdrowie ;)
Ale może to ja się mylę? Chyba zależy od człowieka,bo to trudne przyjac do wiadomości ze sie samemu cos spieprzyło i musi sie naprawiać błędy. Moze faktycznie dla innych lepiej jest obwiniać środowisko? Bo obwiniając siebie nie wyjdą z tego ze względu na zbyt słaba psychikę i brak wychowania w mechanizmie:zrobisz cos źle- ponosisz odpowiedzialność Ty a nie wszyscy dookola?
Nie wiem. Nie upieram sie ;) mogę sie mylić
Oj znam to. Na szczęście trochę zluzowałam i jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńhttp://libellule21.blogspot.com/