poniedziałek, 30 czerwca 2014

Owsianka miętowy banan


 Dzisiaj wyczarowałam takie coś!
Dobrze jest wstać rano, wejść do ogródka i zerwać świeżą miętę. Dzień od razu staje się piękniejszy.
Przyznam się, że dawno nie jadłam czegoś tak pysznego. Chociaż góruje tutaj brzoskwinia, to jednak owsianka o smaku banana i mięty odgrywa tu główną rolę.




Miłego dnia kochani!

sobota, 28 czerwca 2014

Bananowy krem kukurydziany



 Właśnie wróciłam do domu.
Stwierdziłam, że nie będę pakować w siebie znowu kanapek. Chciałam zrobić coś wyjątkowego.
Fajnie, że tata kupił banany i brzoskwinie. A na dodatek miałam jeszcze truskawki! Lubię połączenie banan-truskawka-brzoskwinia. 
Ok. Dodatki są, a jaka baza? Płatki owsiane? Znowu?
No i pomyślałam o zapomnianej kaszce kukurydzianej! Podczas gotowania stwierdziłam, że zmiksuję gotową kaszę z bananem. No i się udało. Bardzo smaczne. Lekko słodkawe, delikatne. Brzoskwinie jeszcze twarde, ale truskawki nadrobiły swoją dojrzałością. 

Zjadłam. Posprawdzałam blogi i zobaczyłam, że Kasia też zrobiła bananową kaszę kukurydzianą! Pozdrawiam Cię serdecznie ;)



Miłego dnia! ;)

piątek, 27 czerwca 2014

Owsianka z kakao



 Wstyd pokazywać się z takim... czymś. Smaczna wcale nie była, a ja mam wilczy apetyt. Nie lubię!
Na szczęście cały ten dzień wynagrodziłam sobie czekoladą. A co! Raz na jakiś czas można.


 Pobudka o 5:30. Do tego wsiadłam w inny pociąg, niż chciałam i w Warszawie byłam kilka minut po 7. 
Stres mnie zeżarł i to bardzo. Kilku rzeczy nie powiedziałam, niektóre rzeczy źle ujęłam, np. to, że jestem ruchliwa - a chciałam powiedzieć, że szybko się nudzę. Ponadto powinnam zdjąć kurtkę i chustkę, bo wyglądam, jakby było -10 stopni. 
Podsumowując jestem lekko zasmucona i żałuję, że się tak bardzo stresowałam. 
Swoją drogą nie wiedziałam, że mam taki... milusi głosik!

Zjedzone. Odespane. Zaraz sprzątanie i komentowanie Waszych blogów!

czwartek, 26 czerwca 2014

Niebiański pudding chlebowy



 To mój debiut.
Przyznam, że ten tydzień pod względem kulinarnym bardzo mnie zaskoczył. Najpierw pieczona owsianka, a teraz pudding chlebowy.
Dobra, to nie jest zwykły pudding. To pudding chlebowo-sernikowy! Brzmi skomplikowanie, ale jest prosty w przygotowaniu. Swoją drogą na moim blogu musicie się spodziewać prostych i minimalistycznych potraw, gdyż nie lubię skomplikowanych dań. 

Może ten pudding nie wygląda apetycznie, ale przysięgam, że smakował... niebiańsko! Stąd jego nazwa. A to wszystko przez tą bezę. Wypróbujcie koniecznie. Ja będę je robić częściej, bo to fajne wykorzystanie czerstwego pieczywa, chociaż ja użyłam wczorajszej chałki, którą specjalnie kupiłam w celu zrobienia puddingu. 

Składniki:

*kilka kromek pieczywa,

*jajko,
*mleko,
*odrobina miodu(możecie użyć cukru lub innego słodzidła),

*twaróg(ja użyłam chudego w kostce, wy możecie użyć dowolnego),
*żółtko,
*miód(lub inne słodzidło),
*odrobina mleka,
*łyżeczka budyniu,

*białko

Pokroić pieczywo, układamy w naczyniu wysmarowanym tłuszczem. Następnie w miseczce wymieszać jajko z miodem i mlekiem. Mieszaninę wylać na ułożone pieczywo. 
W miseczce rozgnieść ser z mlekiem, dodać miód i żółtko. Dodać budyń. Wymieszać. Masę wyłożyć na ułożone pieczywo. Piec w 150* jakieś 10-15 minut. 
W międzyczasie ubić białko i po upływie 10-15 minut wyłożyć je na pudding. Piec do momentu zarumienienia się pianki.

PS. Nie podaję w przepisach proporcji, gdyż wszystko zależy od Waszych upodobań. Ja biorę łyżkę miodu, a ktoś inny może wziąć aż trzy, jeśli lubi słodkie. Poza tym zazwyczaj wszystko robię metodą ,,na oko". 

Smacznego!





Pamiętajcie, jutro o godzinie 9 włączacie TVP 2, jeśli nie macie zakończenia roku szkolnego. Mnie na nim nie będzie, ale nie ubolewam.

Miłego dnia!

wtorek, 24 czerwca 2014

Pieczona owsianka z porzeczkami



 Jestem z siebie dumna. Poważnie.
Jeszcze jakiś czas temu nie nadawałam się do gotowania. Moja współpraca z urządzeniami typu piekarnik, patelnia kończyły się katastrofą. Pominę tutaj moje niezawodne, świąteczne pierniczki, ale o tym kiedy indziej.

Dzisiejsze ,,ciasto" to bardzo prosty przepis, ale mogę zapisać go pod tytułem mój mały sukces. Zainspirowałam się przepisem z tego cudownego bloga, w którym się zakochałam. Chociaż nie byłabym sobą, gdybym trochę nie pozmieniała.
 Pieczona owsianka, udająca ciasto jest super! Szybka i prosta, a przede wszystkim zdrowa, bo ma płatki owsiane, miód i czerwone porzeczki. Właściwie możecie użyć ulubionych owoców, ale ja polecam właśnie porzeczki. Korzystajcie, póki możecie je jeszcze dostać. Mimo że tutaj idealną rolę spełnią jabłka(w końcu cynamon, mniam), to jednak ja wstrzymuję się z nimi do jesieni, a to chyba niedługo nastąpi, patrząc na TAKĄ pogodę.

Składniki:

*czerwone porzeczki,
*1 szklanka płatków owsianych,
*1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
*1 łyżeczka cynamonu,
*szczypta soli,
*siemię lniane,
*słonecznik,
*mleko,
*łyżka miodu,
*jajko

 Naczynie natłuścić(w oryginale jest masło, ja użyłam zwyczajnego oleju, raz się żyje), wysypać porzeczki.
W jednej misce roztrzepać jajko, dodać mleko, miód i wymieszać. W drugiej miseczce wymieszać płatki owsiane z proszkiem do pieczenia, cynamonem, siemieniem lnianym, słonecznikiem i szczyptą soli.
Połączyć zawartość obu miseczek. Piec w temperaturze 180* przez 20-30 min.

 Ja podałam z serkiem Bieluchem(żeby załagodzić kwaskowaty posmak porzeczek) oraz odrobiną kakao.
Udawane ciasto skradło serce mojej Mamy! Moje też, ale nie mówcie nikomu.



PS. Od poniedziałku idę do pracy w Bułkę przez Bibułkę. Jak ktoś jest z Warszawy to zapraszam!
A w piątek o godzinie 9 będziecie mogli obejrzeć mnie w Pytaniu na śniadanie.

Pozdrawiam.
Mam nadzieję, że w końcu naprawią tą listę, bo zaczyna mnie delikatnie irytować.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

#2 Wymądrzenia: niedoceniona porzeczka


 Mały, zwyczajny, niepozorny. W smaku lekko kwaskowaty, cierpki. Zdecydowanie niedoceniony owoc lata, który posiada same zalety. Mowa o… porzeczkach!
Oczywiście wyróżnia się kilka rodzajów porzeczek, ale dzisiaj o porzeczce czerwonej, dla innych zwyczajnej, czy coś.
Dlaczego napisałam, że jest niedoceniania? Szczerze to bardzo rzadko spotykam się z nią na blogach kulinarnych, a jeśli już to zazwyczaj pełni funkcję dekoracyjną. Jednak niestety trzeba się liczyć z tym, że owoce są małe, mają nieciekawe pestki i skórkę, a do tego nie każdy uwielbia jej smak.
 A teraz uwaga! Powinnam częściej przesiadywać na dworze, gdyż powietrze dobrze wpływa na moje myślenie – chyba. No i zainspirowałam się właśnie tym owocem. Poszperałam trochę w Internecie i zebrałam kilka informacji w jedną całość. Przyznam, że sama nie miałam pojęcia o tak cudownym działaniu zwyczajnej porzeczki.

 Mam nadzieję, że ten wstęp zachęcił Was do dalszego czytania.


 Przede wszystkim porzeczka ma mnóstwo witaminy C, prowitaminy A, soli mineralnych, cukrów(glukoza i fruktoza) i kwasów organicznych(głównie kwas jabłkowy i cytrynowy). Są doskonałym źródłem potasu, miedzi, magnezu, żelaza oraz wapnia – czyli można rzec, że cała tablica Mendelejewa… taki żarcik.

Teraz jeszcze milsza część postu. Porzeczki to skarb! Pomijając fakt, że są zalecane w okresie przeziębienia, mają również właściwości oczyszczające, odświeżające, odtruwające, przeciwzapalne, chronią przed nowotworami i przeciwdziałają starzeniu. 


 To w zasadzie byłoby na tyle. Nie będę przepisywać tego, co znajduję się w Internecie – stron o tym niezwykłym owocu jest mnóstwo.
Przyznam się, że sama nie doceniałam porzeczek. Pamiętam, gdy byłam jeszcze dzieciakiem to wraz z przyjaciółmi zrywaliśmy je żeby ozdobić nimi nasze... piaskowe ,,wypieki". Ewentualnie porzeczki idealnie nadawały się jako sztuczna krew...

Jeśli chodzi o wykorzystanie ich w kuchni nie będę oryginalna. Faktycznie świetnie spisuje się w roli dekoracyjnej, ale najlepiej smakują takie prosto z krzaka. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała zrobić z nich… czegoś! Ale o tym już później.

PS. Nie działa mi lista czytelnicza na bloggerze! Fatalnie. Nadrobię straty, gdy tylko to naprawią.... 

niedziela, 22 czerwca 2014

#3 Na szybko: Kefir i truskawki


 Kto powiedział, że na blogu zawsze muszą być wymyślone, oryginalne przepisy?
Uwielbiam owsianki, kaszki, naleśniki... ale od czasu do czasu uwielbiam coś zwyczajnego i prostego. Zwłaszcza w taką pogodę, gdy jednego dnia jest gorąco, a drugiego nagle pada deszcz.
A truskawki uwielbiam i korzystam z nich, jak się da. I właśnie pozwoliłam sobie na najprostszą formę ich przygotowania, czyli zmiksowane z kefirem. 



PS. Dzięki wielkie za porady pod ostatnim postem dotyczącym mojego nieszczęsnego omleta. Oczywiście dalej będę próbować, ale póki co odpuszczam sobie współpracę.

 Niedługo na blogu druga część Wymądrzeń. Haha, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo polubiłam blogowanie!

Miłego dnia!

piątek, 20 czerwca 2014

Owsiany omlet z truskawkowym kisielem


 Powinno być raczej: truskawkowy kisiel z owsianym omletem.
Nie będę zaprzeczała, że ten kisiel to cudo. Kto nie spróbował powinien się wstydzić! No i szybko nadrobić straty, bo naprawdę warto. Oprócz tego, że jest tani i smaczny to zrobiony z naturalnych dodatków. Czego chcieć więcej?

Co do omletu - nie będę się wypowiadała na ten temat. Totalny niewypał, niesmaczny, nie zrobię nigdy więcej!




***

 Jak pewnie zauważyliście - na blogu pojawił się nowy wygląd! Mam nadzieję, że Wam się podoba i że blog stał się bardziej... czytelny(?). W każdym razie ja jestem bardzo zadowolona.
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam tu: http://ask.fm/larandil

Miłego dnia!


wtorek, 17 czerwca 2014

#1 Wymądrzenia: Owsianka na wodzie - czemu nie?

Zdjęcie mające nijaki związek z tematem, ale wklejam, bo wklejam

  Wiecie, że uwielbiam czytać Wasze komentarze? To dobrze.
Niejednokrotnie dowiedziałam się od Was wielu ciekawych rzeczy. Moim numerem jeden wśród Waszych niezawodnych porad to gotowanie owsianki z jajkiem! Nie wyobrażam sobie jeść inaczej. Z miejsca pozdrawiam osobę, która mi to poleciła(przepraszam, że nie pamiętam, wybaczcie!).

 W komentarzach często pytacie mnie o moją owsiankę na wodzie. Uwierzcie mi, że jest jadalna i jest pyszna. Ja wciąż żyję i czuję się świetnie.
Do rzeczy.
Moja owsianka gotowana tylko na wodzie nie wynika wcale ze wstrętu do nabiału – wręcz przeciwnie. Nabiał kocham i nie wyobrażam sobie nie zjeść jogurtu naturalnego albo jajka, a co dopiero odmówić sobie kremu czekolada-chilli, który robię na bazie serka Bieluch!
Z weganizmem mam tyle wspólnego, co żaba z baletem, także możecie być spokojni!
 Zacznę od początku. Sprawa wyglądała dosyć skomplikowanie. Przyznam się bez bicia, że kiedyś nie zwracałam uwagi na to, co jem. Mój dzień zaczynał się od kanapek i też się nimi kończył. Pewnego dnia zaczęłam jeść owsiankę. Ale nie tak piękną, artystyczną owsiankę. Właściwie to były byle-jakie-płatki-owsiane pływające w byle-jakim-gorącym-mlekiem. Takie byle-jakie-śniadanie robiła mi mama i wspominam je gorzej niż kanapki.

Kawa z mlekiem roślinnym nie smakuje tak, jak z tym krowim
 Wiem, że odbiegam od tematu, więc nie będę Was już trzymać w niepewności.
Wielkiego wow nie będzie. Myślę, że każdy kiedyś dochodzi do wniosku, że to, co wkłada do ust ma bardzo ważne znaczenie. Tak było i ze mną. Trafiłam na blogi śniadaniowe, które mnie wiele nauczyły(tak, ja też chcę wiele osób nauczyć czegoś, ha!). Zaczęło się od śniadań, które zaczęłam modyfikować na swój sposób, a z czasem zaczęłam cały jadłospis zmieniać. Każdego dnia się uczę i każdego dnia coś dodaje, coś odkładam. Tak było z mlekiem.
Prawdą jest, że mleko(takie ze sklepowej półki) nie ma żadnych wartości. Owszem, smak ma i to wpływa bezpośrednio na owsiankę, ale… coś za coś. W telewizji ktoś kiedyś powiedział, że odtłuszczone mleko to syf. Nie wiem na ile to prawda, ale ja wzięłam to do siebie. Tak jest z większością produktów, niestety, ale nie stać mnie na dietę 100% organiczną, a jeśli byłoby mnie stać to… bez przesady, nie popadajmy w paranoję.
Jednak mleko odstawiłam. Owsiankę gotuję na wodzie i się przyzwyczaiłam. Dla mnie jest nawet lepsza. Od czasu do czasu kupuję mleko sojowe albo ryżowe, jednak nie mam wielkiego wow na tego typu produkty. Nie mam uczulenia na laktozę, a coraz częściej zauważam, że wiele osób odstawia nabiał, bo wymyśla sobie uczulenie. Nie wnikam, może to prawda. Ja odstawiłam tylko mleko. Jednak jeśli mam okazję to chętnie wypijam takie prosto od krowy, które nie ma sobie równych! Zdecydowanie.
 Właściwie na to pytanie mogłabym odpowiedzieć w jednym zdaniu, ale… lubię się pomądrzyć czasami.


Mam nadzieję, że wpis ,,zaspokoił” Waszą ciekawość :)

OGŁOSZENIA: Jak macie pytania to możecie śmiało zadawać tu: http://ask.fm/larandil

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Owsianka Rafaello

Gdzieś między uczeniem się na poprawy a uczeniem się na poprawy znalazłam trochę czasu na ugotowanie sobie owsianki!
Przysięgam, że czasu brak! A z tym wiąże się niestety to, że rano nie mam czasu na wymyślanie nowej owsianki(lubię improwizować w kuchni), a tym bardziej na gotowanie. Na szczęście dzisiejszy poniedziałek był fajny i skończyłam lekcje o 12! Wprawdzie dzień zaczęłam od mizernych parówek z roztopionym serkiem(mniam mniam mniam), ale po południu nadrobiłam stracony, owsiankowy poranek kilka straconych, owsiankowych poranków. Brakowało mi tego.

Swoją drogą zauważyłam, że sporo osób dziwi się z tego, że owsiankę gotuję na wodzie. Postanowiłam, że w niedalekiej przyszłości napiszę post o tym. Może kogoś zaciekawi.

PS. Dzięki wielkie za pomysły na chudy twaróg! Jesteście wielcy!


Dzisiejsza owsianka to zaspokojenie mojej chęci na kultowe Rafaello. Przyznam się, że nie szaleję na punkcie tego typu słodyczy, ale czasami lubię zjeść coś mega kokosowego.
Ta owsianka mi się udała.
Naprawdę wyraża więcej niż tysiąc słów. :)


Składniki: 

*płatki owsiane,
*wiórki kokosowe, duuużo wiórek,
*woda,
*białko jaja,
*aromat migdałowy,
*budyń, siemię lniane

Przygotowanie:

Płatki gotuję na wodzie. Dodaję białko, rozrobiony budyń(nie musicie, ja dodałam żeby było gęsto) i dużo wiórek. Na koniec aromat migdałowy. Przyozdobiłam wiórkami i siemieniem lnianym.



Spróbujcie, naprawdę warto. Żałuję, że nie miałam migdałów.

KOLEJNE PYTANIE: Co sądzicie o tym żebym założyła bloga pseudo-lajfstajlowego? Ten pomysł chodzi mi od dłuższego czasu po głowie :)


Dzisiaj wyjątkowo: Dobranoc Kochani!

piątek, 6 czerwca 2014

Kremowa owsianka o smaku toffi




Witajcie Kochani!

Dzisiaj u mnie wielki debiut w kuchni, a mianowicie zblendowałam swoją owsiankę. Była pyszna i kremowa!
Owsiankę ugotowałam jak zawsze na wodzie z jajkiem, a następnie dodałam budyń o smaku toffi. Nie zabrakło truskawek, mojego ,,sosu czeko-chilli", płatków migdałowych i nasion słonecznika. A żeby jeszcze sobie dosłodzić to dodałam łyżkę miodu z własnej pasieki! Jest pyszny.

Czułam trochę niedosyt, zatem w związku z tym, że mam mnóstwo szpinaku w lodówce... zrobiłam smoothie truskawka-ogórek-szpinak! 




Mój ostatni obiad - kasza jaglana, kurczak w sosie pomidorowym i szpinak z jogurtem naturalnym

Macie może pomysł, jak wykorzystać chudy twaróg? :)


Pozdrawiam, miłego dnia!










poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wiśniowy serniczek


Serniczek!

Jest pyszny i ekspresowy, a ja lubię pyszne i ekspresowe śniadania.
Wystarczy wieczorem wymieszać jogurt naturalny z twarogiem, a następnie dodać rozpuszczoną galaretkę. Co do jej ilości - dodajcie ile chcecie. Ja wzięłam trzy łyżeczki i wyszło pycha!
Podałam go z nektarynką.




Kawa z mlekiem ryżowym. Mniam!