poniedziałek, 23 czerwca 2014

#2 Wymądrzenia: niedoceniona porzeczka


 Mały, zwyczajny, niepozorny. W smaku lekko kwaskowaty, cierpki. Zdecydowanie niedoceniony owoc lata, który posiada same zalety. Mowa o… porzeczkach!
Oczywiście wyróżnia się kilka rodzajów porzeczek, ale dzisiaj o porzeczce czerwonej, dla innych zwyczajnej, czy coś.
Dlaczego napisałam, że jest niedoceniania? Szczerze to bardzo rzadko spotykam się z nią na blogach kulinarnych, a jeśli już to zazwyczaj pełni funkcję dekoracyjną. Jednak niestety trzeba się liczyć z tym, że owoce są małe, mają nieciekawe pestki i skórkę, a do tego nie każdy uwielbia jej smak.
 A teraz uwaga! Powinnam częściej przesiadywać na dworze, gdyż powietrze dobrze wpływa na moje myślenie – chyba. No i zainspirowałam się właśnie tym owocem. Poszperałam trochę w Internecie i zebrałam kilka informacji w jedną całość. Przyznam, że sama nie miałam pojęcia o tak cudownym działaniu zwyczajnej porzeczki.

 Mam nadzieję, że ten wstęp zachęcił Was do dalszego czytania.


 Przede wszystkim porzeczka ma mnóstwo witaminy C, prowitaminy A, soli mineralnych, cukrów(glukoza i fruktoza) i kwasów organicznych(głównie kwas jabłkowy i cytrynowy). Są doskonałym źródłem potasu, miedzi, magnezu, żelaza oraz wapnia – czyli można rzec, że cała tablica Mendelejewa… taki żarcik.

Teraz jeszcze milsza część postu. Porzeczki to skarb! Pomijając fakt, że są zalecane w okresie przeziębienia, mają również właściwości oczyszczające, odświeżające, odtruwające, przeciwzapalne, chronią przed nowotworami i przeciwdziałają starzeniu. 


 To w zasadzie byłoby na tyle. Nie będę przepisywać tego, co znajduję się w Internecie – stron o tym niezwykłym owocu jest mnóstwo.
Przyznam się, że sama nie doceniałam porzeczek. Pamiętam, gdy byłam jeszcze dzieciakiem to wraz z przyjaciółmi zrywaliśmy je żeby ozdobić nimi nasze... piaskowe ,,wypieki". Ewentualnie porzeczki idealnie nadawały się jako sztuczna krew...

Jeśli chodzi o wykorzystanie ich w kuchni nie będę oryginalna. Faktycznie świetnie spisuje się w roli dekoracyjnej, ale najlepiej smakują takie prosto z krzaka. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała zrobić z nich… czegoś! Ale o tym już później.

PS. Nie działa mi lista czytelnicza na bloggerze! Fatalnie. Nadrobię straty, gdy tylko to naprawią.... 

5 komentarzy:

  1. W takim razie zapraszam do mnie http://kuchennefascynacje.blox.pl/html
    Znajdziesz tam parę fajnych przepisów z wykorzystaniem czerwonej porzeczki. Mam ogromny krzak, naprawdę ogromy. Oprócz tego, że sama narobię kupę przetworów, ciast, napoi itp. to obdaruje innych i jeszcze zostanie. Nawet jutro ją przetwarzam jeszcze zamrożoną z tamtego roku. W tym zbiry będę miała dopiero w sierpniu bo w takim klimacie żyję, że dopiero w sierpniu jest w pełni dojrzała i dopiero w tamtym czasie będą nowe przepisy. Zgadzam sie z tym co piszesz,że jest bardzo niedoceniana. Szukałam nieraz przepisów z jej udziałem ale strasznie ich mało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Porzeczek dawno nie jadłam, chyba muszę zerwać ich trochę z ogródka :)
    Lista czytelnicza u mnie też zawodzi. Tylko jeden wpis mi się wyświetla, a dalej nic...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam porzeczki :-) mroże je w woreczkach i potem dodaje do koktajli i lodów, do ciasta. A dzisiaj jadłam owsiankę z porzeczkami pycha :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. W tamtym roku bardzo polubiłam się z czerwona porzeczką :D Już się cieszę na jej powrót :D

    OdpowiedzUsuń
  5. porzeczki to tylko prosto z krzaczka! :D
    u mnie też ten problem :<

    OdpowiedzUsuń